Polska gooooola!!! Dziś zaczyna się wielki dzień dla Polski i dla wszystkich fanów piłki nożnej. Wieczorem mecz inauguracyjny Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej , które tym razem odbywają się w Polsce i na Ukrainie. Ja niestety siedzę cały dzień w pracy i nie będzie mi dane obejrzeć popisu Polaków.
Lato za pasem. Wielu moich znajomych korzystając z pięknej pogody na południu Europy właśnie w czerwcu planuje tam urlopy. Temperatury już letnie, ceny przystępne a i turystów nie takie tłumy jak w wakacje. Patrząc na asortyment , który zaczynamy sprzedawać w tym okresie chyba jest to coraz częstsza tendencja.
Chciałam Wam dziś przypomnieć jakich preparatów nie może zabraknąć w wakacyjnej apteczce:
- kremów z wysokimi filtrami, szczególnie te z serii dermokosmetycznych są cenione, ze względu na świetną jakość i małe ryzyko wywołania alergii;
- leków na dolegliwości gastryczne: przeciwbiegunkowe, probiotyki (najlepiej te, których nie musimy trzymać w lodówce), kropli żołądkowych lub miętowych;
- preparatów odstraszających komary, meszki, kleszcze;
- wody utlenionej, plastrów, maści w saszetkach z zawartością antybiotyku;
- czegoś przeciwbólowego, wapna na alergię;
To chyba niezbędne minimum.
Farmaceuta musi mieć w sobie też odrobinę handlowca. W końcu dla wielu z naszych pacjentów apteka to kolejny sklep, tyle że z lekami. Chcąc zapewnić rentowność aptece w tych trudnych czasach kryzysu staramy się rekomendować dodatkowe produkty. Ważne, by były to mądrze i sensownie dobierane preparaty tak, by uzupełniały daną kurację. I nie chodzi tu o to by niczym Pani ze stacji benzynowej lub ekspedientka z supermarketu proponować kawę lub batonika, tylko tak doradzić pacjentowi preparaty, by zapewniły kompleksowość terapii. Muszę przyznać, że jest jedna rzecz do której podchodzę sceptycznie - preparaty na odchudzanie. Wszyscy chcieliby zażyć cudowną tabletkę, po której bez zmiany jakichkolwiek nawyków żywieniowych i ruchowych, będą ekspresowo chudnąć. Niestety bez odrobiny ruchu i lekkostrawnej diety w połączeniu właśnie z suplementami z aptecznej półki efektu albo nie będzie albo będzie krótkotrwały.
Przepisy i procedury obowiązują w każdej dziedzinie życia. Również w aptece. Pomimo tego, iż ostatnia nowelizacja rozporządzeń ministerialnych odnośnie recept daje nam sporo udogodnień przy ich realizacji, nadal musimy przestrzegać zapisów ustawy. Często przy okienku toczę walkę ze sobą – z jednej strony farmaceutką, a z drugiej pacjentką. Ile razy słyszę podobne zdania :
- przecież to tylko kilka dni po terminie
- dlaczego mi Pani nie chce wydać tego leku?
- ja chciałam duże opakowanie a Pani daje mi małe
Z jednej strony rozumiem pacjentów – przecież czasem na wizytę u specjalisty czeka się miesiącami, a potem okazuje się, że otrzymana recepta wypisana jest z błędem. Czasem podczas nocnych dyżurów lekarzom w pośpiechu, lub też w wyniku zmęczenia zdarzają się pomyłki. Zdarza się, że tylko ze względu na dobro naszego pacjenta przyjmujemy taką receptę, a potem sami na własną rękę staramy się ją poprawiać u lekarza. Z drugiej strony jednak zastanawiamy się czemu to my musimy to robić.
Mamy półmetek weekendu majowego. Ciężko jest wrócić po kilku wolnych dniach do pracy. Musiałyśmy się rozsądnie i sprawiedliwie z współpracownicami podzielić urlopami, tak by każda skorzystała choć częściowo z najdłuższego weekendu w tym roku i odpoczęła od codziennej zawodowej rutyny. Zastanawiałyśmy się ostatnio z koleżankami po fachu jak bardzo zmieniła się rola farmaceuty w ostatnich czasach. Pracuje z nami starsza, doświadczona pani magister, więc miło było posłuchać jej opowieści o tym „jak to było kiedyś”. Jak to księdza, wójta i aptekarza określano najważniejszymi osobami we wsi. Jak to przez lata pacjenci ufali nam czasem bardziej niż lekarzom. Jak to zamiast iść do przychodni chadzało się po poradę do apteki. A teraz czasem mam wrażenie, że nie mamy tak wielu okazji do dzielenia się naszą wiedzą, tak jak to robili farmaceuci w dawnych czasach. Faktem jest, że obecne tempo życia nie pozostawia wiele miejsca na dłuższą rozmowę przy okienku. Szkoda tylko, że pacjenci coraz rzadziej się uśmiechają ….
Czyżby lato wreszcie do nas przyszło? Temperatura poszybowała ostro w górę, a środki na opalanie i przykre skutki przedawkowania promieni UV sprzedają się jak ciepłe bułeczki przed zbliżającym się długim weekendem. Pacjentów natomiast jakby mniej, czyżby już zaczęli wyjeżdżać na upragnione przedwakacyjne urlopy? Takie chwile pomiędzy obsługą często skłaniają mnie do przemyśleń. Dziś obserwowałam jak w zastraszająco ekspresowym tempie zapełnia się pojemnik na przeterminowane leki. Czy pacjenci kupują ich za dużo a potem nie zużywają? Czy wszystko to leki, których ważność się skończyła, czy może to pełnowartościowe produkty? Zastanawiam się jak można marnować to, co się wcześniej kupiło? Czy to samo dzieje się z żywnością? Niestety przepisy są takie a nie inne i leku wydanego z apteki, a nie zużytego przez pacjenta, nie możemy przyjąć, a przecież mógłby pomóc jeszcze innym ludziom.
W naszej aptece nieustannie coś się dzieje i nie ma czasu na nudę. Mimo, iż zeszły rok był czasem, kiedy trwała walka o pacjenta „groszami”, promocjami i gazetkami, dopiero teraz, po wprowadzeniu nowej ustawy refundacyjnej mamy mnóstwo pracy. Mamy bowiem strategie marketingowe, których celem jest pomnażanie zysków i, które pomagają przetrwać w tej trudnej rzeczywistości. Mamy „potyczki” z pacjentami przy ekspedycyjnym stole i „manewry” z przedstawicielami handlowymi. Odpieramy ataki konkurencji i sami staramy się pomnażać nasze udziały w lokalnym rynku. Trwa również walka z zamiennikami leków oryginalnych – zdarza się czasem, że różnią się często ceną jedynie o grosz i co dwa miesiące mogą wejść lub „zdezerterować” z listy leków refundowanych. Powinniśmy zapewniać ich dostępność, ale zdarza się, że brakuje ich w hurtowniach lub są „reglamentowane”. Nieustannie zatem musimy być czujni!
Czuję już wiosnę w aptece! Nie tylko poprzez słońce zaglądające coraz śmielej przez ogromne szyby, ale jak co roku obserwuję ten sam trend sprzedażowy: odchudzanie i alergia, która z roku na rok coraz silniej zaczyna nas dopadać. Pacjenci narzekają, że mimo, iż wcześniej nie mieli żadnych objawów nagle zaczynają czuć, że coś jest nie tak. Kichanie, sienny katar i wysypka – to najczęstsze symptomy. Teraz w kwietniu szczególnie silnie pyli topola i brzoza, dlatego wapno przeciwalergiczne sprzedajemy wręcz hurtowo. Więc może nad morze? Niebawem długi weekend, a dla alergików tereny nadmorskie lub wysokogórskie są wymarzone na urlop ze względu na niskie stężenie pyłków i zdecydowanie czystsze powietrze.
Święta , święta i po świętach! Pogoda nas nie rozpieszczała, nawet popołudniowe spacery nie przynosiły radości skoro marzły dłonie i nosy. Przynajmniej trochę brzuch stał się lżejszy. Zauważyłam, że w telewizji znów ruszyły reklamy środków na odchudzanie, co oznacza, że niedługo pacjenci zasypią nas w aptece pytaniami związanymi z tym tematem. Sama zastanawiam się ile kilogramów mi przybyło? Mam zamiar zapisać się na siłownię - znalazłam sympatyczną w pobliżu pracy. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi konsekwencji. Was też zachęcam do wiosennego ruchu!
Sobota przedświąteczna - a ja w pracy. Ruch ogromny, ludzie chyba robią ostatnie zakupy na pobliskim targu i odwiedzają nas przy okazji. Z jednej strony jestem trochę zła, bo wolałabym pokręcić się w kuchni i przygotowywać smakołyki na niedzielne śniadanie, pójść do kościoła ze święconką, a tu niestety trzeba stać na posterunku. Jednak każde „Wesołych Świąt” usłyszane od pacjenta na koniec rozmowy rekompensuje każdą moją frustrację.
Święta zbliżają się wielkimi krokami. Widać to wyraźnie w naszej aptece. Większy ruch (wreszcie!), pacjenci poszukują medykamentów na niestrawności i przejedzenie świąteczne. Towarem pierwszej potrzeby jest też wata do wysiania rzeżuchy. I to, co mnie dziwi najbardziej to fakt że masowo znikają z półek tabletki do ssania na gardło i preparaty na przeziębienie. Choć z drugiej strony to czego się dziwić? Sama musiałam wyciągnąć z pudła kozaki, bo pogoda ciągle płata nam figle. Zimno, pochmurno, pada deszcz, momentami śnieg. Brrrrrr… Ja chcę wiosny!
Jestem już w nowej aptece. Niby wszystko jest podobne, bo przecież leki w każdej aptece są takie same, nawet program apteczny jest ten sam. Jednak jest jakby inaczej - pacjenci w szerszym przekroju wiekowym, chyba bardziej zasobni finansowo. Kupują więcej produktów bez recepty, więcej suplementów. Muszę się trochę przestawić na taki typ pracy. Z drugiej strony, mam większe pole do popisu jeśli chodzi o fachowe doradztwo, o pełnienie profesjonalnej opieki farmaceutycznej. To jest zdecydowanie lepsze niż odtwórcze realizowanie samych recept. Muszę przyznać, że kilka razy byłam mile zaskoczona przez naszych pacjentów. Dzięki temu, że poprzednia i obecna apteka nie znajdują się na dwóch odległych krańcach miasta to zdarza się, że pojawiają się ci sami pacjenci. Jakie jest moje zaskoczenie kiedy widzę ich twarze! Często również słyszę: „Oooo Pani magister tutaj teraz?” „Jak dobrze że Pani teraz tutaj pracuje” „Jak miło, że Pani tutaj, bo będzie miał mi kto doradzić, pomóc”. Kilka krótkich zdań, które są jak miód na moje serce.
Zmieniam pracę! Miałam straszny dylemat w związku z tą decyzją, bo z jednej strony lubiłam pracę w dotychczasowej aptece, miałam dobre relacje z współpracownikami, dobre układy z pobliską przychodnią i lekarzami tam pracującymi. Z drugiej strony lubię wyzwania, a w obecnej pracy już zaczęłam odczuwać syndrom wypalenia, poczucia, że wszystko co można było w tej aptece zmienić na lepsze, unowocześnić, usprawnić, już zmieniłam, więc czas na nowe. Życzcie mi by ta decyzja była dobrą.
Zastanawiam się gdzie jest wiosna? W weekend było tak słonecznie, ciepło, a teraz szaro, zimno i ponuro. Pewnie nieraz jeszcze pogoda nas zaskoczy, w końcu nie bez przyczyny mówi się, że „w marcu jak w garncu”. Niestety skutkuje to ponownie zwiększoną sprzedażą antybiotyków i leków przeciwgrypowych. Nasi pacjenci niestety zapominają że przedwiosenna aura bywa zdradliwa - dni ciepłe i słoneczne, ale poranki i wieczory mroźne. Chyba jesteśmy w szczytowym okresie przesilenia wiosenno - zimowego, bo sama odczuwam jakąś ospałość, znużenie.
Dziś nasz dzień - dzień każdej kobiety. Zastanawiałam się czy pacjenci będą dla nas bardziej mili, uprzejmi i nie myliłam się: większość panów składało nam życzenia, a od dwóch stałych pacjentów dostałyśmy kwiaty. Śmiałyśmy się, że szkoda że nie przynieśli goździków. Po pracy zrobiłyśmy sobie z koleżankami z pracy wyjście na kawkę i ciacho – przecież trzeba czasem podarować sobie trochę przyjemności. Miło tak pogadać na niekoniecznie zawodowe tematy, choć muszę przyznać, że temat apteki powracał jak bumerang.
W aptece na szczęście wszystko wraca do normy, pacjentów z dnia na dzień coraz więcej, widać że kończą im się grudniowe zapasy, coraz więcej trafia się recept. Niestety są też mniej miłe komentarze: że za drogo, że nie ma asortymentu. Jakby całą winę za ustawę refundacyjną i braki w dostępności leków w hurtowniach miałybyśmy ponosić my. Na szczęście trafiają się też wyrozumiali pacjenci, którzy współczują nam tych wszystkich mniej i bardziej niekorzystnych zmian.