Tak dla Zdrowia logo

Męskość zagrożona?

Dzięki dniom takim jak 4 lutego - Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem – nasza wiedza odnośnie do profilaktyki raka jest coraz większa. Pod wpływem prowadzonych na coraz większą skalę działań informacyjnych i edukacyjnych coraz więcej osób decyduje się na wykonanie profilaktycznych badań, namówione często przez znane postacie telewizji, które głośno mówią o chorobie nowotworowej i tym, jak sobie z nią radzą. Temat raka przestaje być tematem tabu. Jesteśmy coraz bardziej świadomi tego, że o zdrowie trzeba dbać w szczególny sposób. Ale czy wszyscy w jednakowym stopniu?

Ostatnimi czasy wiele mówi się o nowotworach dotykających kobiet. Kampanie społeczne promujące badania profilaktyczne w zakresie wykrywania raka szyjki macicy i raka piersi odnoszą coraz większy efekt. Kobiety stały się bardziej odważne w mówieniu o swoich kobiecych problemach, śmielej angażują się w społeczne projekty promujące zdrowie i profilaktykę, stają przed obiektywem aparatu fotograficznego przekonując o konieczności badań profilaktycznych inne kobiety. A na jakim poziomie zaangażowania znajdują się mężczyźni? Przecież oni także chorują i tak samo, jak dla kobiety szokiem i wstydliwą sprawą jest utrata piersi, tak i dla nich niezwykle ciężkie może być przyznanie się do zachorowania na nowotwór zlokalizowany w obrębie układu moczowo-płciowego.

O tym, jak z chorobą radzą sobie mężczyźni, jakiego rodzaju wsparcia potrzebują, co jest dla nich tematem tabu, rozmawiamy z psychoonkolog z Warszawskiego Centrum Onkologii, doradcą współpracującym z Fundacją Wygrajmy Zdrowie a także Klubem Kobiet po Mastektomii „Amazonki” - panią Teresą Wysocką-Bobryk.

 

Paulina Jóźwiak: Jak najczęściej reagują mężczyźni, gdy dowiadują się, że cierpią na nowotwór w obrębie układu moczowo-płciowego? Czy dotyka ich to bardziej, aniżeli wiadomość o wykryciu u nich innego rodzaju nowotworu?

Teresa Wysocka-Bobryk: Diagnoza raka prostaty lub raka jądra może być dla mężczyzny druzgocąca, ponieważ oznacza nie tylko obecność poważnej i wymagającej długotrwałego leczenia choroby, ale także prawdopodobieństwo różnorodnych dodatkowych problemów, godzących w bardzo istotną społecznie i subiektywnie wartość, jaką jest poczucie męskości i satysfakcja z pełnienia społecznej roli mężczyzny. Leczenie operacyjne, radioterapia i/lub hormonoterapia nowotworów genitalno-urologicznych często powoduje obniżenie sprawności seksualnej lub uciążliwe problemy somatyczne, np. tzw. ”gubienie moczu”. Te przykre „skutki uboczne” leczenia możemy poddać terapii, jednak pod warunkiem, że znajdziemy odpowiednich specjalistów, a sami wykażemy się motywacją i wytrwałością w wykonywaniu ich zaleceń.

Po otrzymaniu diagnozy na początku pojawia się wstrząs, zaprzeczanie lub niedowierzanie diagnozie, potem silny niepokój i gniew, a także - poczucie wstydu, winy lub krzywdy oraz przygnębienie. Czasem ma ono znamiona prawdziwej depresji, z którą trudno mężczyzna sobie radzi, tym bardziej, że nie chce się przyznać do cierpienia emocjonalnego nawet przed samym sobą, podobnie jak przed lekarzem lub rodziną. Wielu mężczyzn, zwłaszcza młodych, którzy zauważyli u siebie niepokojące objawy (np. powiększenie i bolesność jądra), zamartwia się w samotności, długo zwleka z pokazaniem się lekarzowi, przez co zmniejszają swoje szanse na pełną skuteczność terapii. Decyzję podjęcia leczenia, a także skorzystania ze wsparcia osób bliskich dodatkowo blokuje u panów ich potrzeba niezależności i chronienia obrazu siebie jako silnego i „samowystarczalnego” mężczyzny, który tłumi potrzebę bliskości i otwartej komunikacji. Zwierzenie się – nawet najbliższej osobie – ze swoich rozterek (czy to, co zauważam u siebie, to coś, co należy pokazać lekarzowi, czy lepiej jeszcze poczekać?), zagubienia i lęku wielu mężczyzn uważa za przejaw słabości.

Jednak - na szczęście - większość panów, mających żonę lub stałą partnerkę, dzieli się z nią informacją o budzącej tyle lęku sprawie zachorowania i konieczności leczenia. Najczęściej to żona /partnerka/ staje się główną, a często jedyną osobą wspierającą, co jest dla mężczyzny bardzo ważne. Wsparcie i wysiłek kobiety, aby pomóc swojemu mężczyźnie w poradzeniu sobie z diagnozą i leczeniem raka genitalno-urologicznego, jest dla niego znaczącą pomocą i daje poczucie oparcia, co potwierdzają badania: mężczyźni żonaci chorujący na raka prostaty i raka jądra żyją dłużej, niż samotni lub owdowiali.

P.J. Jakie są proporcje między kobietami a mężczyznami, którzy trafiają do psychologa po to, by poradzić sobie z chorobą, oswoić się z nią, a może i nawet zaprzyjaźnić?

T.W-B.: Proporcje są nieporównywalne – po pomoc psychologa sięga z własnej inicjatywy wielokrotnie mniej mężczyzn niż kobiet. Wśród przyczyn należy wymienić – uwarunkowaną obyczajowo i kulturowo - znacznie mniejszą u mężczyzn niż u kobiet skłonność do sięgania po pomoc w sytuacjach trudnych, niedocenianie wpływu problemów emocjonalnych i małżeńskich na jakość życia i jakość relacji z osobami bliskimi, wstyd przed ujawnianiem, że mamy problemy i nie bardzo umiemy sobie z nimi poradzić (modny obecnie wzorzec „supermana”, osoby niezależnej i samowystarczalnej). Najczęściej mężczyźni oczekują porady w jakiejś konkretnej sprawie: jak radzić sobie z przygnębieniem i apatią, brakiem motywacji do leczenia, czasem – z nadopiekuńczością żony. Taka postawa żony zaczyna męża przytłaczać, pozbawiać inicjatywy, odbija się to też na jakości komunikacji w małżeństwie oraz chęci do pokonywania barier i problemów psychoseksualnych. Relacja małżeńska zaczyna wtedy przypominać nie tyle relację partnerską, co relację pomiędzy matką a dzieckiem, a to zdecydowanie nie sprzyja współżyciu.

Najczęściej pojawiające się problemy w sferze współżycia seksualnego, to: niepewność i obawa, czy partnerka zaakceptuje zmiany w wyglądzie i/lub sprawności seksualnej mężczyzny, kłopoty (z przyczyn medycznych bądź psychicznych) z wystąpieniem lub utrzymaniem erekcji, zaburzenia orgazmu (brak, lub tzw. „sucha ejakulacja” - orgazm bez wytrysku nasienia), obniżenie libido, obawa (często kobiety) czy współżycie będzie bezpieczne lub czy nie będzie bolesne.

Kolejna grupa problemów psychoseksualnych wiąże się z brakiem otwartości w zakresie ujawniania współmałżonkowi obaw (może dotyczyć zarówno kobiet, jak i mężczyzn) i odczuwanych przeszkód lub trudności - z powodu wstydu, sztywnych norm obyczajowych, braku stosownego słownictwa (często ludzie nie potrafią nawet nazwać swojego problemu), niechęci do zmiany przyzwyczajenia w zakresie sposobów uzyskiwania przyjemności seksualnej lub barier w ujawnieniu inwencji i chęci poeksperymentowania z seksem. Tymczasem doświadczenia (znacznie bardziej rozwiniętej w krajach zachodnich niż u nas) pomocy profesjonalnej pacjentom z problemami seksualnymi po leczeniu nowotworów urologicznych wskazują, że podjęta wcześnie (zanim trudności się utrwalą) i konsekwentnie prowadzona terapia - zwykle z obojgiem partnerów – daje bardzo dobre efekty. Pozytywne skutki satysfakcjonującego współżycia owocują pogłębieniem emocjonalnej płaszczyzny związku, mają też znaczenie nie do przecenienia dla jakości życia zarówno pacjenta po leczeniu, jak i jego partnerki.

W zależności od podłoża, na jakim zaistniał problem seksualny - może ono być natury somatycznej lub psychologicznej – terapię powinien prowadzić lekarz (chirurg, urolog), seksuolog, psycholog lub/i rehabilitant, a czasem może być potrzebna pomoc kilku specjalistów. Istotna trudność w podjęciu tej terapii jest taka, że niestety pacjenci najczęściej nie ujawniają tych problemów w rozmowie z lekarzem, a lekarze też nierzadko pomijają je w rozmowie z pacjentem. Obowiązuje tu niesławna reguła: ”nie pytaj – nie mów”.

 


Zatem rada dla pacjentów: należy koniecznie poruszać ten problem podczas wizyty u lekarza, i należy podjąć stosowną terapię, nie oddawać walkowerem tak ważnej sprawy!

P.J. Za czyją namową mężczyźni najczęściej zwracają się o pomoc do psychologa? Potrafią sami przyznać się do tego, że potrzebują pomocy, czy to np. najbliższa rodzina, żona, namawiają ich do odwiedzenia specjalisty?

T.W-B. Najczęściej proponuje to lekarz, bądź mężczyzna sam podejmuje taka decyzję. Namowy rodziny często wywołują opór, jeśli wiążą się ze zbytnim naciskiem, i raczej skutkują efektem odwrotnym od zamierzonego. Zamiast nalegać i robić wyrzuty, że „ty nie chcesz nic zrobić z tym problemem”, lepiej jest wspólnie, zachowując partnerską postawę - rozmawiać o tym, co dla obojga partnerów jest trudne, czego się lękają, dawać sobie poczucie bezpieczeństwa i wyrozumiałość, również czas potrzebny do ochłonięcia i „pozbierania się” psychicznego.

P.J. Istnieje wiele fundacji, stowarzyszeń na rzecz pomocy kobietom, które cierpią na choroby nowotworowe. Mało się jednak słyszy o wyspecjalizowanych ośrodkach pomocy dla mężczyzn. Czy istnieją jakieś specjalne programy, warsztaty, w których uczestniczą tylko mężczyźni?

T.W-B.: Chyba jest niewiele możliwości... Z tego co mnie wiadomo, istnieje Stowarzyszenie mężczyzn po leczeniu raka prostaty „Gladiator’ (przy Centrum Onkologii w Warszawie), Fundacja „Wygrajmy Zdrowie”, skupiająca panów z chorobami urologicznymi (szczególnie aktywnie działa tam grupa młodych pacjentów z rakiem jądra), dostępna w Internecie i również w CO w W-wie.

P.J.: Mówi się, że kiedy mężczyzna choruje, jest jak małe dziecko. Co poradzić żonie, rodzinie mężczyzny, który zapada na nowotwór? Jak go wspierać na co dzień w walce z chorobą?

T.W-B.: Najlepsza jest postawa spokojnej życzliwości i serdeczności (rozumiem, że to trudne). Silny niepokój przejawiany przez bliskie osoby udziela się choremu, a ponadto może on myśleć, że skoro bliscy tak się zamartwiają, to może jest już bardzo źle... Zamiast spalać się w dramatycznym napięciu, lepiej jest skoncentrować się na codziennych "małych celach" - wypełniać zalecenia lekarskie, zorganizować czas stosownie do potrzeb osoby chorej (najpierw należy tę osobę zapytać, czego potrzebuje, co by jej sprawiło przyjemność), dowiedzieć się, jakie odżywianie jest choremu potrzebne. Chodzi o to, aby lękowe wyobrażenia i przewidywania odnośnie do przyszłości, nie wypełniały całego życia chorego i jego bliskich - znacznie lepiej byłoby, gdyby udało się skoncentrować na tym, co możemy robić tu i teraz, co prowadzi nas we właściwym kierunku i co przynosi ulgę.

Ważne jest również, aby pacjent czuł się nie tylko "chorym", ale także zwykłym dorosłym człowiekiem, któremu zostawia się prawo do autonomii i podejmowania osobistych decyzji. Chodzi o to, aby go nie " terroryzować" w myśl idei, że jako osoba chora powinien robić to, co jego bliscy uważają, że będzie dla niego korzystne, a co dla niego może być uciążliwe lub bardzo nieprzyjemne.

Jeśli mężczyzna ma bardzo negatywne i stereotypowe wyobrażenie na temat choroby nowotworowej i możliwości jej leczenia typu: „rak to wyrok”, radziłabym nie walczyć o „przerobienie” jego negatywnych przekonań. W fazie ostrego stresu chory nie jest w stanie myśleć racjonalnie. Pomocne będzie raczej nie dyskutowanie z jego poglądami, ale przyzwolenie na to, aby wyrażając swoje lęki i czarne myśli, mógł choć trochę rozładować swój niepokój. Nie znaczy to bynajmniej, że należy podzielać pesymizm naszego mężczyzny, ale chodzi raczej o zachowanie spokoju wobec jego narzekań, o pewne zdystansowanie się od jego emocji. Wiem, że to może być trudne, nawet bardzo, ale proszę spróbować, dla dobra wszystkich. Jak zatem reagować na powtarzane wielekroć negatywistyczne słowa i – prawdopodobnie obecne również wybuchy gniewu, rozdrażnienie, itp.? Można powiedzieć, że rozumiemy niepokój chorego, że ma prawo zarówno do swoich emocji, jak i przekonań. Szanujemy jego uczucia (z uczuciami trudno dyskutować) i nie bierzemy do siebie jego złości. Jest to tzw. złość przemieszczona - z obiektu niedostępnego (w tym przypadku choroby) na „obiekty” dostępne (czyli bliskie osoby, lekarza, pielęgniarkę). Dopuszczamy zatem takie zachowania i słowa, choć nie zgadzamy się z takimi przekonaniami, i mamy nadzieję na pomyślne wyniki leczenia.

Aby zorientować się trochę w tej tematyce proponuję następujące książki:

1. Profesor Guy Vallancien „Prostata – położenie i funkcje, choroby, metody leczenia”;
2. Ellsworth P., Heanay J., Gill C. “100 pytań i odpowiedzi na temat raka gruczołu krokowego”.

P.J.: Dziękuję za tę ważną rozmowę.

Paulina Jóźwiak

 
Podziel się na Facebooku
Wyszukaj artykuł

Amazonki_ruch społeczny_logo