Tak dla Zdrowia logo

Aktualności

Kobieta ze wspomnieniem

Niezwykle ciepła i pogodna, pełna dobrego humoru i służąca radą na każdą okazję – zwłaszcza w problemach sercowych. Krystyna Kofta o walce z rakiem piersi – zwycięskiej, dzięki ukochanym mężczyznom i wzajemnej miłości.

Karolina Bednarek: Jak Pani dowiedziała się o chorobie? Jaki było to okres w Pani
życiu? Czy coś zwiastowało, że tak się stanie?

Krystyna Kofta:
Choroba była jak grom z jasnego nieba w bardzo dobrym jak mi się wydawało okresie. Dobrze mi szło, wydawałam książki, zaczęły się pertraktacje z zagraniem mojej sztuki we Frankfurcie. Zaczęłam nową powieść. Pisywałam regularnie felietony. W domu wszyscy byli zdrowi. Jednym słowem ok. Nie spodziewałam się choroby, nic mnie przecież nie bolało, a jakieś drobne dolegliwości, zawroty głowy, depresje, trzęsionki bagatelizowałam i spychałam na karb KLIMAKTERIUM. Oczywiście były jakieś znaki. Zegary nagle się zepsuły, we snach pojawiało się coś niepokojącego, ale jako racjonalna kobieta odrzucałam to.

K.B.: Jak Pani przyjęła diagnozę i co działo się podczas zmagania z chorobą?


K.K.: Gdy się dowiedziałam od pani doktor, że mam raka, upuściłam parę łez w ramię męża, ale zaraz wzięłam się w garść, bo jestem przyzwyczajona do działania. A więc badania, szybka decyzja, że robię operację prywatnie, że nie będę czekać. Wydam odłożone „na czarną godzinę” pieniądze, bo ta godzina właśnie nadeszła. Zaczęłam organizować życie wokół siebie i swojej choroby w taki sposób, żeby nie zakłócać całkowicie naszej codzienności.

K.B.: Ile z tego doświadczenia jest w Pani twórczości, jak choroba na nią wpłynęła?

K.K.: Przede wszystkim więc nie przerywałam pisania. Nie „zawaliłam” nic z tego co miałam zrobić. Pisałam felietony do Twojego STYLU. Uznałam, że muszę moim czytelniczkom napisać prawdę o tym, co się ze mną dzieje, po to żeby one nie popełniły mojego błędu. Prowadziłam dziennik choroby, bo od przeszło 30 lat prowadzę dzienniki. Potem go opublikowałam w formie książkowej „LEWA, WSPOMNIENIE PRAWEJ”. Z tej książki można dowiedzieć się wiele o moim życiu z chorobą.

K.B.: Jak rodzina radziła sobie, kiedy Pani walczyła z chorobą?

K.K.: Moja rodzina spisała się na medal. I mąż i syn nagle stali się dojrzali, okazało się, że wszystko potrafią. Jednak ja także starałam się im pomóc. Gdy tylko podnosiłam się po chemioterapii, robiłam w domu tyle, ile mogłam. Mąż wspierał mnie, był stale obok, syn jeździł ze mną na chemię. Żaden z nich nie musiał rzucać swoich zajęć, dbałam o to. Nie pozwoliłam chorobie, żeby naszym życiem całkowicie zawładnęła. Byliśmy wtedy ze sobą bliżej niż kiedykolwiek przedtem. Nie kłóciliśmy się wcale! Okazało się to możliwe. Więcej rozmawialiśmy, dużo było czułości. Nie zapomnę jak w nocy, gdy strasznie mnie bolało cale ciało, od łysej głowy po palce stóp bez paznokci, mąż trzymał mnie za rękę. To koiło.

K.B.: Jak wpłynęła choroba na Pani życie, jak zmieniała sposób postrzegania świata, tworzenia?

K.K.: Zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Na czas, który mi został. Nie zamierzałam umierać, ale nie byłam pewna jak to się skończy. Z pewnością bardziej doceniałam życie. Byłam nominowana do KOBIETY ROKU w Twoim STYLU. Powiedziałam wówczas, że nie szukam już sensu życia, bo wiem, że jest on w samym życiu. Znów zabrałam się do pisania powieści, jednak mi nie szło. Pisałam więc inne książki: „GDYBY ZAMILKŁY KOBIETY”, pracowałam nad sztuką, porzuciłam fikcję, bo denerwowała mnie sztuczność, wszystko w kreacji wydawało mi się fałszywe. Dlatego opublikowałam dziennik choroby, a potem swoje dzienniki 1978-1989 „MONOGRAFIA GRZECHÓW”.

K.B.: Jak ważna jest kobiecość?

K.K.: Kobiecość jest bardzo ważna, ale ani przez moment nie uważałam, że bez jednej piersi przestałam być kobietą. Owszem, ani to miłe, ani ładne, ale od czego protezy, fajne staniki? Brak tej piersi nie spędzał mi snu z powiek, przeciwnie, bardzo dużo i dobrze spałam, ciesząc się, że pozbyłam się drania.

K.B.: Jaką rolę w walce z chorobą odgrywają mężczyźni? Czy powinno się o
tym rozmawiać?


K.K.:
Mężczyźni, moi przyjaciele, z początku nie wiedzieli jak o tym rozmawiać ze mną. Gdy mój bliski przyjaciel w końcu zebrał się na odwagę i zatelefonował do mnie z pytaniem: Jak ty się z tym czujesz? Odpowiedziałam: Lepiej spytaj jak się czuję BEZ TEGO. Zaczęliśmy się śmiać, bo zrozumiał, że utrata piersi nie była tożsama z utratą poczucia humoru. Wokół mnie zawsze było wielu mężczyzn, dawnych znajomych, którzy starali się jak mogli, by mnie rozśmieszyć, czymś zająć, dostawałam kwiaty, drobne prezenty. Zresztą moje znajome i przyjaciółki też się starały. To było niesamowite doznanie bliskości z ludźmi. Także z obcymi, bo często, to zdarza się do tej pory, zatrzymują mnie w sklepach, na ulicy, pytają o zdrowie, a moje czytelniczki i czytelnicy przeszli samych siebie. Listy, maile a przede wszystkim to, co cieszyło mnie najbardziej: że się badały pod wpływem moich felietonów i różnych akcji, w których brałam udział.


Krystyna Kofta – pisarka, autorka sztuk scenicznych, opowiadań, scenariuszy filmowych, felietonistka. Ur. 23.12.1942 roku w Poznaniu. Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych w Toruniu, a następnie przeniosła się na filologię polską na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od 1973 roku mieszka w Warszawie.

 

Autor zdjęcia: Wawrzyniec Kofta

 
Podziel się na Facebooku
Reklama

Wyszukaj artykuł
Partnerzy
sp_klanad.jpg